Całkiem niesłusznie już dzisiaj zapomniany Printz, urodzony w bawarskim miasteczku Waldthurn w roku 1641, był jednym z najznakomitszych teoretyków i historyków muzyki epoki wczesnego baroku. Po dość burzliwej młodości osiadł w 1665 roku w Żarach, gdzie Baltazar Promnitz powierzył mu kierownictwo kapeli oraz stanowisko organisty w kościele pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny.
W niedługim czasie żarska kapela Promnitz’ ów cieszyła się sławą znakomitego zespołu. Grywano między innymi Buxtehudego, Couperina, Scarlatti’ego oraz kompozycje Printza. Z olbrzymiego dorobku kompozytorskiego żarskiego kapelmistrza do naszych czasów zachowało się niewiele, ale znane są jego prace teoretyczne, w tym dwa znakomite dzieła: „Musica modulatoris vocalis” (1678) i „Exercitationis musicae theoretico-practici de consonantis singulis” (1687). Prace Printza powstały w Żarach i tu również zostały wydrukowane. Był bezsprzecznie jednym z pierwszych teoretyków dydaktyki śpiewu w europejskiej kulturze muzycznej. Ponadto jest autorem „Musica historica”, wydanej w Dreźnie w roku 1690. Kiedy Telemann obejmował żarską kapelę, 63-letni Printz nie krył zadowolenia, że dzieło jego życia przechodzi w godne ręce. Wolfgang Kaspar Printz zmarł w wieku 70 lat w Żarach. Do końca swoich dni łączyły go z Telemannem więzy serdecznej przyjaźni. Król polski i elektor saski August II w drodze z Warszawy do Drezna zatrzymał się w Żarach w końcu września 1705 roku. Dwór towarzyszący królowi, składający się zarówno z Polaków jak i Sasów, ulokowany został częściowo w apartamentach zamku, domach znaczących mieszczan i w zajeździe „Hotel de Pologne”.
Promnitz, jak zawsze, wystąpił ze splendorem: olśnił króla i całe towarzystwo bogactwem. Czas uprzyjemniały rozrywki, przedstawienia teatralne, polowania, dobra kuchnia i muzyka. Rojno i gwarno było w żarskiej rezydencji. Śpiewna mowa polska mieszała się z gardłową niemczyzną i szeleszcząco-bulgoczącą francuzczyzną. Kontusze panów polskich nadawały ulicom miasta egzotycznego kolorytu, a bogato zdobione karabele, zwisające u boków dumnych Polaków, noszone nie tylko od parady, wzbudzały respekt u sfrancuziałych Sasów. W tej atmosferze nastąpił „królewski” debiut kapelmistrza Georga Philippa Telemanna. Dzięki pozyskaniu kilku wytrawnych muzyków i śpiewaków z Lipska i Pragi, żarska kapela pod jego batutą osiągnęła bardzo wysoki poziom.